Geoblog.pl    sparrow    Podróże    Voyage to the New World!    Monkey business *
Zwiń mapę
2009
05
lip

Monkey business *

 
Boliwia
Boliwia, Villa Tunari
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2922 km
 
Zanim pojechalem do Villa Tunari nie mialem zielonego pojecia gdzie jade. To mial byc nasz pierwszy wspolny punkt podrozy z Judith i ludzmi ktorych ona poznala w czasie swojego rejsu po dzungli boliwijskiej - Katrien i Danielem - i oni to wspolnie zaplanowali wiec ja w sumie cieszylem sie ze odwiedze nowe miejsce i to w wiekszej grupie i nie przejmowalem sie tak bardzo co bedzie. Zanim przejde do naszych przygod w tej miesciny ktora cale szczescie usytuowana jest w tropikalnej czesci Boliwii wartym wspomniania jest fakt ze musialem przyjechac do Boliwii, ktora jest najbiedniejszym krajem Ameryki Poludniowej, by przejechac sie najlepszym autobsuem w moim zyciu! Ogolnie autobusy w Ameryce Poludniowej sa O NIEBO lepsze niz te ktore mamy w Polsce, nie ma nawet zadnego porownania. Ale cama-sweet to byl czysty luksus! Nie tylko mozna bylo rozlozyc siedzenie - ona bylo plaskie po rozlozeniu! Przestrzen w ktorym byl moj fotel byla tylko dla mnie czyli nie bylo niebvezpieczenstwa ze ktos zaraz obnizy swoje siedzenie prosto mi w twarz. No i byly tylko 3 siedzenia w jednym rzedzie wiec wyobrazcie sobie ich rozmiar... no luksus! Szkoda ze jeszcze nie dodali do tego klimatyzacje ktora mozna sterowac bo mimo ze w wygodzie wszyscy przemarzlismy, ale kto by sie przejmowal takim czyms w takich warunkach;)

W kazdym badz razie okazalo sie ze w Villa Tunari jest specjalny rezerwat dla zwierzat uratowanych z przeroznych miejsc gdzie byly maltretowane lub zle traktowane. Zanim tam dotarlismy musielismy znalezc hostel a w tym obszarze - dramat! Odwiedzislismy 3 zanim zdecydowalismy sie na jeden a i tak byl to jeden z najgorszych jesli nie najgorszy hostel jaki odwiedzielm w swoim zyciu! Tu nie ma szyby w oknie, tu siatka na kamary wpada do srodka pokoju, tynku brak co drugiej scianie, toalety o poziomie tak niskim ze lepiej o tym nie wspominac a wszystko to przy ruchliwej drodze w kierunku Santa Cruz! Chyba chodzilo o zachowanie rownowagi w przyrodzie - autobus pelen luksus... hostel pelen syf;)

Rezerwat sam w sobie okazal sie miejscem dosc sympatycznym bo nawet w dzungli nie ma okazji na podejscie do zwierzat tak blisko i interakcje z nimi bo sa one tak dziekie. Tu sytuacja mial sie inaczej bo wiekszosc zwierzat bylo przyzwyczajonych do ludzi - chociaz spotkalo ich wiele zlego z ich reki - i siadaly przy nas czy na nas wiec ogolnie smiesznie i sympatycznie. Jednym z wolontariuszy - a wlasnie na pracy wolontariuszy opiera sie funkcjonowanie tego miejsca - okazal sie znajomy Katrien z ktorym podrozowala w Peru wiec poopowiadal nam troche po tym miejscu. Dziewczyny byly rozczarowane ze nie zobaczyly pum jak to bylo napisane w Lonely Planet jednak on wytlumaczyl im ze nawet ludzie ktorzy pracuja tam po pare tygodni nigdy ich nie widzieli, a niektorzy co tak chcieli by tego uniknac. Bo to jednak nie jest zoo i nie ma krat miedzy ludzmi a zwierzatami, ktore jednak pozstaja dzikie. Tak wiec malpy moga Cie opluc, uderzyc czy rzucic czyms ciezszym - podobno sa na tyle zdolne ze moga ukrasc Ci aparat i wyjac z niego karte pamieci - i do tego nie lubia dziewczyn wiec opiekuja sie nimi tylko faceci. Niedzwiedzia, ktorego widzielismy, trzeba wyprowadzac na spacer ale na przyklad zanim go zobaczylismy na glownym placu gonil po dzungli dwoch chlopakow ktorzy go wyprowadzaja - mowia ze robil to by powachac jednego z nich ktory jest nowy ale jednak i tak oboje niezle sie przestraszyli. Wiec w sumie praca tam jest bardzo ciezka i wymaga duzo samo zaparcia szczegolnie ze warunki dla wolontariuszy sa podstawowe ale podobno daje satysfakcje... wiec jak zawsze rownowaga musi byc;) My w sumie po paru godiznach sie ulotnilismy z setkami zdjec malp wszelkiego rodzaju w wszelkiego rodzaju sytuacjach. Wizyta byla ciekawa, jednak innych ktorzy zastanwaiaja sie zeby specjalnie tam jechac - jest to dosc daleko od Cochabamba - to na ich miejscu zastanawialbym sie czy warto.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (5)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
sparrow
Marek Wrobel
zwiedził 5% świata (10 państw)
Zasoby: 59 wpisów59 6 komentarzy6 308 zdjęć308 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
22.06.2009 - 09.12.2009