Geoblog.pl    sparrow    Podróże    Voyage to the New World!    ¨Na palca¨ czyli autostopem jak za starych dobrym czasow! *
Zwiń mapę
2009
26
lip

¨Na palca¨ czyli autostopem jak za starych dobrym czasow! *

 
Argentyna
Argentyna, Cachí
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 4487 km
 
Po degustacjach, kolacjach i ogladaniu kolejnych formacji skalnych zostaly nam jesczez 2 dni wspolnego podrozawania z Judith zanim mialem udac sie dalej na wschod. Tak ona jak i ja slyszelismy od paru osob ze bardzo mila miejscowoscia w okolicach Salty poza Cafayate jest Cachi. Problem byl taki ze nie ma transportu miedzy tymi dwoma miejscowosciami, i droga miedzy nimi jest w bardzo zlym stanie co sprawia ze malo kto sie decyduje na taka podroz. Ale my chcac zakonczyc nasze podrozowanie w wielkim stylu postanowilismy sprobowac swoich sil w auto-stopie. Dla mnie to byla doskonala okazja do przypomnienia sobie jak fajnie bawilem sie w czasie mojej z Bartkiem szalonej wyprawy do Rzymu, a dla Judith czas na pierwszy auto-stop w zyciu i kontynuowanie rodzinnej tradycji - jej rodizce przejechali auto-stopem z Europy to Indii - oczywscie w mniejszej skali ale zawsze;). Niestety wybralismy najgorszy mozliwy dzien bo byla to niedziela, gdy nie ma nawet busow, ktore moglby nas przetrasportowac miedzy mniejszymi miejscowosciami na drodze w razie jakis problemow. No pomysl byl wiec nie bylo odwortu i o 9 jeszcze w mrozie argentynkiej zimy stalismy na poboczu zaraz obok malowniczego smietnika probujac zlapac stopa do Cachi. Niestety jak bylo latwe do przewidzenia samochodow bylo jak na lekarstwo, a te co sie zatrzymaly - z 2 - jechaly tylko pare kilometrow Cafayate a nie chcielismy utknac po srodku pustkowi bez mapy i namiotu w srodku zimy. Wiec po dyskusjach postanowilismy ze zostalismy pokonani przez okolicznosci ale zeby nie porzucac calkowicie pomyslu stwierdzilismy ze przesuniemy sie o paresetek metrow i bedziemy lapac stopa do Salty bo latwiej.

Jak juz zmienilismy miejsce jak na ironie samochody zaczely skrecac w kierunku Cachi a te do Salty byly pelne ale jednak mielismy luksus czasu i swiadomosc ze do Salty sa 2-3 autobusy dziennie wiec w sumie wiekszosc czasu spedzilismy na przygotowywaniu sniadania i oczywscie jakis bzdurnych wyglupach. Po pewnym czasie pojawila sie inna dwojka autostopowiczow, jednak byli na tyle mili ze uszanowali nasze pierwszenstwo i nie lapali stopa czekajac az nam sie poszczsci. Nie musili czekac dlugo bo okazalo sie ze na polnocy Argentyny stop to bardzo popularny sposob transportu i zlapalismy goscia ktory jechal az do Salty. Judith zajmowala sie zabawianiem go rozmowa a ja spaniem na tylnym sedzeniu - typowy podzial obowiazkow;) Gosciu okazal sie bardzo mily i stwierdzil ze nadal mozemy jechac do Cachi i on wyrzuci nas w odpowiednim miejscu - ba, zrobil dodatkowych pare kilometrow tylko po to zebysmy byli pewni ze samochody jada do Cachi i lapac kazdy nadjezdzajacy. My szczesliwi zdecydowalismy sie sprobowac i oplacilo sie bo nie czekalismy nawet 5 minut gdy nadjechal pick-up (o ironio;)) i usadowilismy sie obok przewozonych pomaranczy i ziemniakow w zadaszonym bagazniku. Droga byla dosc wyboista ale poza paroma momentami nudnosci wszytsko bylo ok. Naszymi kierowcami okazali sie ksiaza, co tez tlumaczylo ich zywiolowa reakcje gdy uslyszeli ze jestem z Polski - posiadanie wsrod swoich rodakow Papieza na prawde pomaga na tym kontynencie w najmniej spodziewanych przeze mnie momentach - i ogolnie dbali o nas jak tylko kierowca moze dbac o autostopowicza - a to cukierek (wiem, ze od nieznajomego, ale postanowilismy zaryzykowac;)), a to krotki postoj zebysmy sie nie czuli zbyt wytrzesieni, albo w celu zrobienia paru zdjec. No bardzo milo. Wyrzcuicli nas 20 kilomtrow od Cachi ale tam tez nie zasgrzelismy dlugo miejsca bo para z Argentyny zabrala nas na ostatni kawalek i wkrotce bylismy w Cachi.

Niestety Cachi okazalo sie drozsze niz sie spodziewalismy i tez nie tak spectacularne jak wskazywal opis w Lonely Planet, jednak wlasnie dzieki temu w jaki sposob tam dotarlismy na pewnoi bede wspominal to miejsce jeszcze dlugo. Powrot okazqal sie jeszcez latwiejszy bo w Cachi zlapalismy stop u paru - Francuzka i Anglik, ktorzy mieszkaja w San Fransisco - az do Salty. Oni milosnicy fotografii wiec i my mielismy okazje porobic pare zdjec w okolicach Cachi, ktore pelne sa lasow kaktusowych i rozno kolorowych gor.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (9)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
sparrow
Marek Wrobel
zwiedził 5% świata (10 państw)
Zasoby: 59 wpisów59 6 komentarzy6 308 zdjęć308 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
22.06.2009 - 09.12.2009