Wiec mialem dosc rozbudowane plany jak chodzi o wycieczki wokol Asuncion i wszystko sie dobrze ukladalo bo nawet dowiedzialem sie o CS meeting ktore mialo sie odbyc w czwartkowy wieczor. Zeby na pewno zdarzyc na to spotkanie postanowilem nie oddalac sie zbytnio od miasta i wybralem Aregua - mala miescina 40 minut od Asuncion w ktorej okolicy znajduje sie Cerro Koi - jedno z dwoch takich miejsc na Ziemi... a jakie dokladnie to miejsce to nie wiem i niestety nie dane bylo mi sie dowiedziec, ale po kolei.
Cala wycieczka rozpoczela sie od mojego przekonania ze nie musze prosic kierowcy o pomoc w znalezieniu terminalu bo przciez ja to miasto tak dobrze znam ze na pewno nie przegapie. Jak latwo sie domyslec moja doskonala znajomosc Asuncion sprawila ze prawie godzine krazylem po miescie bo nie tylko przeoczylem terminal ale jeszcze dojechalem na same granice miasta. Wiec z wycieczki wokol Asuncion zrobila sie wycieczka po przedmiesciach Asuncion ale to jak sie jest takim madrym to tak sie konczy;) W kazdym badz razie dotarlem na tarminal w momencie w ktorym powienienem byc juz w Aregua. Jednak nie zrazony popytalem tym razem o wszystko i niedlugo siedzialem sobie w autobusie meczac ksiazke ¨Tryptich¨ ktorej nie moge skonczyc. Oczywiscie drogi nie sa zbyt dobre wiec skonczylo sie na nudnosciach i przymusowanym przytulaniu sie do okna ale w sumie to zadna nowosc w hAmeryce. Milo bylo bo troche sobie pogadalem z ludzmi i tak pomyslalem ze mimo ze ten moj hiszpanski jest daleki od doskonaloci to porozumiewam sie z coraz wieksza swoboda i gdybym nie byl takim leniwym mlotkiem i sie bardziej do niego przylozyl w Kolumbii to juz w ogole bylo by cacy ale i tak jest lepiej niz sam myslalem ze jest.
W kazdym badz razie dotarlem do Aregua i zaczalem pytac sie o droge do Cerro Koi zeby sobie pochodzic. Jednak juz pierwsza osoba zasiala ziarno niepewnosci bo mowi ze to bardzo niebezpieczne miejsce. W sumie czasem sie tak zdarza wiec stwierdzilem ze pewnie staruszka przestaraszona swojego welasnego cienia i co ja taki chojrak bede sie przejmowal. Jednak gdy druga, trzecia osoba stwierdfzila dokladnie to samo a nastepnie policjantka dobitnie okreslila samotny spacer tam jako proszenie sie o kradziez lub napad poddalem sie bo jednak strach o aparat przewazyl nad wszystkim... i co ja tu bede kogos oszukiwal odwaga to nie jest moje najwieksza cnota - lepiej sie trzymac bezpiecznych rejonow. Wiec okazalo sie ze Cerro Koi pozostanie tejemniczym cudem natury a ja mialem zmarnowany dzien. Wrocilem do Asuncion troche poirytowany ta sytuacja ale zawsze jest nastepny dzien ... i spotkanie z CouchSurfing wieczorem.
Na spotkanie wybralem sie z Autralijczykiem z mojego hostelu, ktory nomen-omen tez mial calkowicie zmarnowany dzien bo okazalo sie ze miejscowosc do ktorej sie wybral tez nie prezentowala soba niczego ciekawego. Jak dotarlismy na miejsce do detra handlowego to zorientowalismy sie ze nie mamy zielonego pojecia jak znalezc tych ludzi ale Paragwajczycy to pomocny narod i ktos zaproponowal mi komorke zebym wyslal sms i sie znalezlismy. Ogolnie wieczor byl dosc sympatyczny. Ponownie mialem okazje poznac fajnych ludzi i podobijac hiszpanski. Pogadalismy troche o historii Paragwaju a jest ona dosc ciekawa i na prawde krwawa (ale o tym moze jutro) i pozniej dziewczyny zabraly nas na przjeazke po miescie pokazac inne czesci Asuncion do ktorych turysci zazwyczaj nie zagladaja. Ja w sumie zdecydowalem sie gdzie pojade dzis bo dobrych opiniach o parku Mbatavi, ale dzis nadeszlo i...
... i znowu okazalo sie ze pojedynczy podroznik nie ma duzo do roboty w Paragwaju. Dzis na przyklad w ogole nie ma osob w parku a by stoworzyc grupe potrzeba 3 osob - i tak lepiej niz w Cero Koi bo ludzie z CS powiedzieli mi ze tam najlepiej isc przynajmniej w 10 osob bo inaczej ryzykuje sie bliskie spotkanie z osobnikami uzbrojonymi w przerozne zelastwo - tylko jutro jest grupa o 9 rano, ale zeby tam dotrzec potrzebuje 3 godizn i musialebym zostac jeden dzien dluzej w Asuncion placac za hostel i nic tak na prawde z soba nie robiac. Wiec stwierdzilem ze bede kontunuowal podroz w kierunku Filadelfii choc z uczuciem niedosytu ale nie chce mi sie juz wracac na poludnie. Najgorsze ze mam przeczucie ze w Filadelfii spotka mnie ten sam los - do zorganizowania wycieczki beda potrzebni inni turysci a tych w Paragwaju jak na lekarstwo. Ale w takim razie po prostu przetne Chaco w autobusie i juz odezwe sie z Santa Cruz w Boliwii!