Czego ja nie widzialem, czego nie dotykalem, nad czym sie nie zachwycalem przez ostatnie 3 dni! Zdecydowanie urodzilo sie w Rurre i boliwijskiej dzungli kolejne z doswiadczen ktore bede okreslal jako jedno z najlepszych w calej podrozy - wycieczka do Pampas - cos pomiedzy dzungla o rozleglymi bagnami poprzecinanymi rzekami stanowiacymi doplywy Amazonki, po ktorych sunie sie lodzia podziwiajac przyrode naokolo - a jest co podziwiac bo okolice Ruure to jak glosi Lonely Planet jedno z najbardziej zroznicowanych miejsc na Ziemi! Oczywscie sam sobie musialem troche zepsuc sam poczatek wyjazdu bo jako ze moja glowa ma to do siebie ze jest dosc duza i wiekszosc czapek jest po porstu za mala na moja lepetyne i mimo ze rodzice mi wyslali jedna i ciagle powtarzaja zebym jej uzywal na sloncu to przeciez Marek wie lepiej i zadowolony z siebie siedzialem na lodzi czujac jak wiatr we wlosach - czyli pelen lans;). Gorzej ze jak tylko zszedlem na lad po ponad 2 godzinach na lodzi to poczulem sie ¨troche¨ slabo i w zestawie zalatwilem sobie nudnosci, zawroty w glowie, mrowienie w palcach i wszystko co mozna miec po mini-udarze slonecznym. Dobrze ze okazalo sie ze choc glupi jestem to organizm sie nie dal i po uzupelnienie plynow choc troche otepialy ruszylem ogladac zachod slonca nad Pampas.
I od tego momentu sieeeee zaczelo! Grupa ludzi z ktorymi bylem okazala sie niesamowicie pozytywna i za polowa prawie to byli Francuzi wiec skonczylismy wieczor na paru butelkach wina. Ale w sumie nie alkoholizacja czy imprezy byly najwazniejsze! W wielkim skrocie - bo opisywac wszystko po kolei nie ma sensu bo po prostu za duzo wrazen! - jak pierwszy raz zobaczylismy krokodyla wygrzewajacego sie na sloncu to wszyscy malo nie pomdleli z ekscytacji, ale juz po 15 minutach aligator czy tez kajman to nie bylo juz nic specjalnego bo tyle ich tam. Do tego rozowe delfiny rzeczne, flamingi, kormorany, pelikany, orly i inne ptaki ktorych nazw nawet nie bede udawal ze znam i pamietam bo bylo ich po porstu za duzo, przeroznego rodzaju malpy z leniwcem na czele, jako ze rzeka byla dosc brudna to ciezko bylo zobaczyc co po powierznia wody sie kryje ale jako ze jednym z punktem programu bylo lowienie pirani to pierwszy raz w zyciu ogladalem je z bliska a do tego zolwie no i wczesniej wspomniane krokodyle - i w czasie nocnej przejazdzki trzymalem malego aligatora a nastepnego dnia glaskalem juz dorosle bydle wygrzewajace sie przy naszych lodziach! Niestety nie zlowilem zadnej bo w tak charakterystyczny dla siebie sposob zrzucilem swoja ¨wedke¨ zaraz na poczatku do wody i tyle ja widzialem;) Drugiego dnia wybralismy sie na poszukiwanie anakondy. Weszlismy w serce bagien - w wysokich kaloszach bo inaczej sie nie dalo i cierpliwie szukalismy. W sumie ja bylem troche w tyle bo az tak bardzo sie nie palilem do jej znalezienia bo trzeba bylo ja zlapac za ogon a taka parspektywa mnie nie cieszyla. Ale okazalo sie ze mam na tyle szczecia ze to wlasnie ja znalazlem anakonde lezaca sobie spokojnie w sloncu :D Oczywscie odmowilem lapania ja za cokolwiek bo nie chcialem miec bliskiego spotaknia z ktoryms z jej 120 zebow, ale szczescie przewodnik byl w okolicy i po jego poczatkowej internwecji moglem osobiscie potrzymac anakonde - choc by dotknac anakonde trzeba ¨wymyc¨ reke w bagnie poniewaz wszystkie srodki ktore wsmarowujemy w rece takie jak srodek przeciwko komarom czy kremy do opalania jest bardzo szkodliwy dla jej skory! Calosc zakonczyla sie wyprawa by poplywac z rozowanymi delfinami - choc one takie szaro rozowe sa - przed czym powiem szczrze mialem stracha bo toz to sama rzeka z tymi setkami krokdyli na brzegu ale w sumie po gluich zartach by rozladowac atmosfere w pare osob wskoczylismy do wody i staralismy sie poocierac o delfiny ale te choc podplynely blisko to niesmiale byly i trzeba bylo wracac...
... no wlasnie czas minal mi niesamowicie szybko. W sumie caly czas nie moglem uwierzyc ze widze na swoje wlasne oczy zwierzeta, zjawiska ktore wczesnioej dane bylo mi ogladac tylko na National Geografic albo w tych niezliczonych filmach przyrodniczych ktore ogladalem z tato jak byem dzieckiem. No i do tego ta roznorodnosc flory i fauny - cos niesamowitego! Na poczatku chcialem zrobic zdjecia chyba wszystkiemu co pojawilo sie za kolejny zakolu rzeki ale bogactwa tych terenow w taki sposob sie nie ogarnie i... nie powinno sie! Bo wlasnie gdy wracalismy z ogladania wschodu slonca skrecilimy w mniej uczeszczane miejsce, wylaczylismy silnik i moglismy ogladac i wsluchiwac sie w otoczenie... MAGIA!
Ale zeby wykorzystac calkowicie moj czas tu juz jutro wybieram sie na kolejna wyprawe w dzungle lecz tym razem zamiast poruszac sie lodzia po rozlewiskach Amazonki bede dzielnie maszarowal przez nastepne 3 dni!